czwartek, 28 kwietnia 2016

Honor - wiem, że nie tematycznie, ale..

Honor
Gdybym siebie oddał Bogu, wszystko na zawsze bym miał

  To ostatni dzień mej wędrówki,
  A także ziemskiego życia kres,
  Czy oddałem duszę Bogu?
  Czy dość już ludzkich łez?
    

 Spojrzałem na kapitana spod zmrużonych powiek.
  Płatki popiołu opadały, przykrywając budynki i ulice. Zapach prochu strzelniczego jeszcze mocniej uderzył w nozdrza, powodując zawroty głowy.
  - Cóż za noc – mruknął mężczyzna, zapalając papierosa.
  Niegdyś wspaniałe, brukowane szlaki były podziurawione, a głębokie na kilkanaście stóp leje wypełniono ciałami poległych. Nasi bracia i siostry niewidzącymi oczami oglądali świat, za który walczyli ich przodkowie.
  Mauser C96 wypalił, po raz kolejny odbierając życie. Ciało legło niedaleko szczątków kamienicy i zastygło, tak jakby jego właściciel zapadł w sen, a nie wyzionął ducha.
  Chmury powoli przesuwały się po nieboskłonie, zakrywając księżyc.
  Kolejna kula świsnęła mi koło ucha, lecz w ferworze walki nie zwracałem na nie uwagi. Liczyło się tu i teraz. Naładuj. Wyceluj. Pal.
  Karabin szarpnął, a pusta łuska opuściła jego wnętrze.
 Mój KBK dysponował jeszcze piętnastoma nabojami. Rozgrzana lufa jarzyła się lekko w półmroku, lecz jeszcze nie nadszedł czas na odpoczynek.
  Nagle dowódca oddziału zachwiał się i upadł.
  Sanitariuszka ruszyła w jego kierunku, ale powstrzymał ją natarczywy ostrzał Niemców. Czerwona plama na kamizelce kapitana miarowo rosła, barwiąc jego mundur szkarłatem.
  Mężczyzna uśmiechnął się do nas, układając palce w pistolet, który zwrócił w stronę wroga.
  - Za Ojczyznę, przyjaciele – wyszeptał.
  Jego wargi znieruchomiały, a twarz zwróciła się ku niebu. Gdzieś tam na górze obserwował nas Bóg i miałem nadzieję, że nasz dowódca właśnie ogląda Jego oblicze.
  Huk poniósł się po pustym polu, sprowadzając mnie na ziemię. Mistel zrzucił ładunek, a następnie zawrócił do znajdującego się trzy kilometry na zachód obozu.
  Odłamki raniły zarówno nasz oddział jak i Niemców – ich przełożeni pokazali, ile wart jest życie przeciętnego żołnierza. Rozejrzałem się szybko po polu, oceniając sytuację. Ciała przyjaciół pokrywały liczne zadrapania, lecz bez większych strat udało nam się przetrwać atak.
  Mniej szczęścia miał wróg, którego głośne okrzyki niosły się wzdłuż Alei Jerozolimskiej. Głos przecinał powietrze i trafiał wprost do duszy człowieka.
  Nie ma nic gorszego niż wojna.
  - Piorun! – zawołał towarzysz. – Leć po amunicję!
  Wystrzał karabinów na moment przerwał komunikację.
  - To ostatnie naboje jakie mamy! Zrzucili zapasy po złej stronie barykady!
  Dreszcz przebiegł po moich plecach. Myśleliśmy, że pomoc nadejdzie dużo szybciej, a teraz gdy zostaliśmy pozbawieni resztek nadziei, trzeba będzie skapitulować.
  - Nad czym tak myślisz, Dąb? – spytał z uśmiechem Litwin. – Zapomniałeś jak używać karabinu?
  Rzeczywiście od kilku chwil stałem nieruchomo i ważyłem nasze szanse.
  Opaski na ramionach w kolorze bieli i czerwieni przypomniały mi o naszym powołaniu. Smutek i złość, zbierające się od kilku lat, przybrały formę karabinów, teraz spoczywających w żołnierskich dłoniach. Żyłem dla swojej rodziny i bliskich mi ludzi – chciałem by młode pokolenie, miało przyszłość pozbawioną wojen.
  Podniosłem wzrok i znów wyjrzałem zza barykady.
  Miałem rację – przegrywaliśmy. Bez zapasów byliśmy zgubieni, lecz jednak nie to było najgorsze. Wiedzieliśmy, że jeśli teraz oddamy pole Niemcom, zginiemy. Nie mieliśmy złudzeń – wszystkie mosty za nami spaliliśmy do gołej ziemi. Jedyne co nam pozostało to honor.
  Piorun wystrzelił serię i schował się za ścianą kamienicy.
  Pociski trafiły w mur, unosząc chmurę pyłu, która poszybowała ku niebiosom.
  Poderwałem się szybko, posyłając w stronę wroga kilka kul. Większość z nich wbiła się w gruz, lecz jedna trafił okupanta w pierś. Mężczyzna zdziwionym spojrzeniem przyglądał się ranie. Nie mogąc uwierzyć własnym oczom, osunął się z wolna i zgasł.
  Nagle zauważyłem refleks świetlny, gdzieś na dachu kamienicy.
  - Snajper – szepnąłem. – Litwin! Piorun! Snajper na trze..
  Nie dane mi było dokończyć, gdyż pocisk ugodził mnie w ramię. Poczułem cierpki zapach krwi i ból rozchodzący się po ciele. Dwa następne trafiły kolejno w pierś i udo. Kolana ugięły się, a ja odpłynąłem w cień.

tekst: Jakub Drzewicki
grafika: Google
   

  

8 komentarzy:

  1. Sprytnie pobudzasz ciekawość. Człowiek poczyna łaknąć Twoich słów i kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy to się odnosi do tego posta :D

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie. Do ogółu Twojej twórczości na tym blogu. Nie oczekuję kontynuacji czegoś co zostało przypieczętowane śmiercią od żywej istoty.

      Usuń
  2. ciekawie piszesz :) Gdy zobaczyłam tekst to nie za bardzo chcę się czytać taką ilość, ale po pierwszych 5 wersach się wciągnęłam :)
    Naprawdę świetne :)

    http://by-klausia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie piszesz, lubię czytać książki,notki,opowiadania,etc które wiągają u ciebie szybko się wciągnełam :D
    gratulacjee :)

    OdpowiedzUsuń