poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Gołębie.. Irytacja.. Duch Topielca! (nieco prześmiewczo)

Duch Topielca
  Siedziałem na spróchniałych deskach ławeczki, która od wielu lat służyła nam jako miejsce osiedlowych spotkań. To tutaj Mirek zakochał się w Iwonie, a Tomek obrzygał Marcinowi buty. Nie była to szczególna ławka. Można rzec, że była dołująco przeciętna. Wysoka do kolan, obsrana przez ptaki, ale jednak nasza. Przede mną, oddalony o około dwadzieścia metrów zaczynał się park. Na sękatych pniach siedziały te skurwysyny – gołębie. Ich pomarańczowe oczka świdrowały potencjalne cele, a już kilka minut później cały park tonął w gównie. Kiedyś lubiłem spacerować tymi krętymi alejkami, prowadzącymi donikąd, ale kumulacja meneli i skrzydlatych komunistów walczących o chleb zmieniła ten stan rzeczy. Teraz park na Dąbrowskiego stał się ostatecznością, do której kierowałem się, gdy upał był nie do wytrzymania, a zapach wyschniętego, ptasiego gówna stawał się nieco łatwiejszy do zniesienia.
  Popatrzyłem spod zmrużonych powiek na japońsko-chińskie elementy, którymi architekt postanowił „ozdobić” owe miejsce schadzek. Kilka kamiennych „budek” w kolorze „wesołej” szarości uśmiechało się do mnie spod swoich daszkowatych czapek. Za nimi wznosił się jakiś brązowy, bambusowy badyl, który wyglądał jak poskręcany boa, szykujący się do ataku. Wszystko byłoby pięknie, gdyby wokół nie wznosiły się blokowiska, a większość drzew w parku była iglastych. Słowem: krajobraz jak z anime, tylko po polsku.
  Rozłożyłem się wygodniej na ławce, pozwalając, by promienie słońca padły na moją twarz. Lubiłem tą naszą polską swojskość i nieporadność – było w niej coś uroczego. Czasami rzeszowska rzeczywistość stawała się tak groteskowa, że nie sposób było powstrzymać uśmiechu na twarzy. Gdzie indziej znajdziesz wampira klejącego naleśniki, albo egzorcystę z kryzysem wiary? Ot, taka nasza polska rzeczywistość.
  Kiedy myślałem, że dupsko na dobre przyssało mi się do ławki, a słońce zaszło za horyzont, usłyszałem szum liści poruszonych przez wiatr. Ciarki przeszły mi po plecach, a majtki z plaśnięciem odkleiły się od desek. Był to dźwięk dosyć okropny i niewymagający komentarza, dlatego postanowiłem skupić się na obserwacji terenu. Dwadzieścia kroków dalej, pod jednym z boa-bambusów stała przezroczysta postać. Jej płaszcz był rozpięty, a spod niego wystawały slipki, skarpetki i sandały. W swych olbrzymich dłoniach trzymała coś co przypominało nadmuchanego krokodyla, którym dzieciaki bawią się na nadbałtyckich plażach. Widok ducha niezbyt mnie zdziwił, ponieważ umarli od dłuższego czasu ze mną rozmawiali, jednak jego strój był dosyć specyficzny. Widywałem już topielców, jednak ten był jakimś dziwnym wynaturzeniem. Jego twarz nie była ani sina, ani nabrzmiała jak to zwykle bywało, lecz jego oczy jakoś dziwnie się rozjeżdżały, a wielki nochal wiszący nad wąsami żywo pobłyskiwał czerwienią.
  - Co się stało, kierowniku? – spytałem, przyglądając się duchowi. – Nie wiesz jak wrócić do domu?
  Grubasek popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale już po chwili uśmiechnął się i wesoło klasnął w dłonie. Trochę przypominał kapucynkę w stroju pirata. Brakowało tylko opaski na oczy..
  - Właśnie wybieram się nad morzę! – zawołał radośnie, dziwnie wysokim głosem, który nijak nie pasował do olbrzymiego ciała. – Biorę Bożenkę i jedziemy.

  Pokiwałem ze zrozumieniem głową, starając się zrozumieć wariata. Większość osób nie chce pogodzić się ze śmiercią i dlatego łażą po świecie jak mohery po straganie, szukając dla siebie „nowego miejsca”. Szlachetne plany psuje im cmentarz, który jak wiadomo „grzebie” ich marzenia. Ciało zmarłego działa jak elektryczny pastuch, który nie pozwala mu się szwendać na prawo i lewo. Dzięki temu łatwiej jest ich znaleźć i wypędzić. Nieco zazdrościłem „Plażowiczowi”, bo przynajmniej nie musiał się użerać ze srającymi gołębiami, lecz wolałbym nie wylądować w raju w kostiumie kąpielowym. Niezbyt wdzięcznym w dodatku. 







Tekst: Jakub Drzewicki
Grafika: Google

8 komentarzy:

  1. Najlepiej wyobraziłam sobie opis gotowego na wakacje
    wąsatego grubaska w sandałach :D ciekawy blog :)
    pozdrawiam !
    ayuna-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze ale mrocznie , taka atmosfera
    I like it <3
    http://happinessismytarget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe, podoba mi się twój styl pisania, jest taki lekki, nie przeginasz z opisami - oby tak dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki klimat to ja rozumiem :) świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz lubię takie opowiadania z taką atmosferą :)
    http://ruudegirls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz znakomity styl, a i zgrabnie wykorzystujesz metafory. Bardzo mi się podoba atmosfera opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przecudowny tekst ;D Kocham groteskę, a tu jest podana w najlepszym wydaniu ;)

    OdpowiedzUsuń